MMA vs. CrossFit dzień 5

Oj… ciężki to był dzień po relaksacyjnej niedzieli. Jednak nie udało się odpocząć na tyle, by bez bólu mięśni, pójść na trening. Jak wiecie, nie oszczędzałem się w zeszłym tygodniu nic a nic. To i boleć musiało. Po piątkowo - sobotnim crossfitowo – biegowo - fajterskim maratonie, dają o sobie znać mięśnie dawno uśpione. Postanowiłem tym razem trenować na macie na 60%, aby jutro mieć tyle sił, by samodzielnie wstać z łóżka. Przegrałem tym razem z własnymi zakwasami. W związku z tym, nie punktuję dziś trenowanych dyscyplin.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

STRZAŁ W DZIESIĄTKĘ #10 Mateusz Siński

Sport lekiem na całe zło...! (wpis zawiera wulgaryzmy)

Poniedziałkowy ból.