MMA vs. CrossFit dzień 10 [FILM Z TRENINGU]

Poranki bywają ciężkie… dla wielu z nas takie bywają... Przecież mamy problemy ze wstaniem z mięciutkiego łóżka…, że do pracy, do szkoły, na trening. A do tego musisz przygotować posiłki na ponad pół dnia - masakra. Jest ranek. Godzina 5:00. Budzik, jak to budzik - drze ryja: "wstawaj! wstawaj! ". Udajesz, że nie słyszysz. A on, jak to on – budzik, krzyczy głośniej. Przecież tak go zaprogramowałeś. Poddajesz się i, i, i… powolnym krokiem wkraczasz w piątkowe życie sportowca amatora. Musisz stanąć przy garach i już. Zastanawiasz się, czy zdążysz przygotować wszystko na czas. Minuty uciekają jak kot przed psem albo odwrotnie. Pakujesz w pudełka przygotowane żarło. Zerkasz na zegarek – uff… jak pociśniesz autem 170km/h, to będziesz na treningu przed czasem.
Wiadomo… nie wypada się spóźnić. I już przebrany na Sali, zastanawiasz się, kto Cię do tego zmusza - nikt przecież sam chcesz coś w życiu zmienić. Proste! Kiedy kolega, który wkracza w swą sportową ścieżkę, zaprasza mnie do wspólnego trenowania, nie mogłem odmówić.



Takie poranki motywują. I nadszedł czas na zmianę okoliczności. Czas do pracy. 

Nie było łatwo usiedzieć w fotelu ponad 8 godzin. Przeżyłem. Trening w CrossFit G-dz na 20.00 pasował idealnie... a tu pełna moc Overhead Squat, która doprowadziła mnie do obłędu.

 Zdjęcie obrazujące ćwiczenie:(źródło Google)


Trening z dużą ilością biegania i przysiadów ze sztangą. Trudne, ciekawe. Ćwiczenie przyniosło kolejny punkt i podniosło adrenalinę w moim organizmie! Jeden dzień i dwie dyscypliny – ja, zawodowiec – ale marzenie. Po piątkowych treningach ogłaszam: remis. 6-6!




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

STRZAŁ W DZIESIĄTKĘ #10 Mateusz Siński

Sport lekiem na całe zło...! (wpis zawiera wulgaryzmy)

Poniedziałkowy ból.