MMA vs. CrossFit dzień 4
Wczorajsze popołudnie
ze sportem. Idealne ciężkie i przyjemne.
Godzina 16.00
- sparingi w parterze (Grappler) w mocnym składzie. Wiele rund stoczonych z
lepszymi od siebie. To jest to, co lubię. Choć, jak przyznaję, czasem podłamuję
się, co skłania mnie do przemyśleń "po co to wszystko". Na szczęście,
ekipa szybko motywuje – dzięki, jesteście spoko! Szybki powrót do domu. Posiłek,
relaks i odpoczynek, by o 20.00 stanąć w boxie(86300 CrossFit). Na powitanie:
przysiady i pierwszy kontakt ze sztangą od wielu lat. Wałkowanie i powtarzanie tych
ćwiczeń ma sens. Ciężko… ale dzięki wskazówkom, jest łatwiej robić przysiad.
Znowu Team WOD. Tym razem z innym zestawem
ćwiczeń.
Lekko się zakręciłem
i… zrobiłem za dużo powtórzeń, ale i tak z Bartkiem wykręciliśmy chyba niezły
czas jak na amatorów tego sportu. Eksperyment: dwa trening w przeciągu kilku godzin i to po całym
dniu pracy, zakończony sukcesem. Żyję… Można! Trzeba tylko chcieć.
Podsumujmy.
Tego dnia bardziej zmęczyłem się na sparingach. A pierwszy kontakt ze sztangą
dał mi nowe sportowe doznania. Dodatkowym motorem napędowym jest głośna,
energetyczna muzyka w tle. Czuję, że mięśnie nóg dostały w kość. Dziś po jednym punkcie i łącznie 2-2, ciągle
remis.
Komentarze
Prześlij komentarz