Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2017

Nowy wymiar Polskiego MMA.

Obraz
Starałem się nie czytać opinii i komentarzy zamieszczanych w Internecie na temat gali. Ba, nawet nie oglądałem jeszcze żadnego wywiadu z zawodnikami biorącymi udział w KSW 39. Dlaczego? A no po to, by nie sugerować się zdaniem innych. Nie jestem fachowcem i nie raz się myliłem w osądzie, nie zawsze miałem rację, czy też coś głupiego palnąłem. Ale mimo to, dzisiaj znów odniosę się do minionych sportowych potyczek, do największego wydarzenia tego typu na świeci. Moje przemyślenia, mam nadzieje, przeczytacie i podzielicie się swoimi w komentarzach. Zacznę od żalu z powodu swojej nieobecności w Warszawie. Mimo, iż nie lubię buraczych komentarzy tak zwanych Januszów, czy Andrzejów - kibiców (no cóż… też mnie się to nie podoba - hehe), mimo, że nie lubię ogromnych skupisk ludzi, bo jakoś tak się ostatnio wyciszyłem… żal, że nie było mnie na Narodowym 27 maja 2017. Ciary przechodziły już na sam widok wypełnionych po brzegi trybun. Ile tam mogło być ludu? 58, 59, 60 tysięcy? Naród na Narodo

Tutaj rządzi KSW

Obraz
Tak się składa, że należę do osób, które znają KSW od samego początku jej istnienia. Pierwsze gale, o których docierały do mnie informacje, były szeroko komentowane przez ludzi z mojego otoczenia. Prywatne zbiory o KSW. Pamiętam te emocję, które towarzyszyły dyskusjom na ten temat . Pamiętam też, jedną z gal, którą oglądałem w TV z moim nieżyjącym już dziadkiem. Od zawsze interesował się boksem - a teraz, nie mógł zrozumieć "dlaczego oni się tak tarzają". Nie próbowałem tłumaczyć dziadkowi, o co w tych potyczkach biega. Sam zresztą mało wtedy o tym wiedziałem. Lata mijały. Nastała era Pudziana. Świat na punkcie MMA oszalał. Jakież to były wtedy rozmowy. Wszędzie tylko Pudzian, Pudzian... Otwierałeś lodówkę i wyskakiwał z niej najpopularniejszy wtedy strongmen - Pudzianowski. Ale czy tylko dzięki temu siłaczowi, znane jest w Polsce MMA? Uważam, że nie!  My, Polacy, jesteśmy skomplikowanym ale silnym narodem. Mocnym, walecznym, wytrwałym i zaangażowanym w sprawę. J

VIII Kwidzyński Bieg Papiernika

Obraz
Kwidzyński Bieg Papiernika zaliczony. Za namową znajomego, trochę na spontanie, uczestniczyłem w cyklicznej imprezie, która co roku łączy tysiące biegaczy. Wpisowego brak, wielu więc zapisało się ale… zabrakło ich na starcie. Widziałem numer startowy powyżej 5 tysięcy. Bieg ukończyło, o ile pamiętam, 3433 uczestników. Dziwne to jakieś… poza kilkoma przypadkami zasłabnięcia, no i może losowymi - po co się zapisywać na bieg, jeśli nie chce się biegać? O mojej nienawiści do biegania wszyscy już wiecie. Biegam sporadycznie. Ups! Przecież ja prawie wcale nie biegam. Hehe. Każdy kilometr w moich nogach, to wyczyn. Serio. Pisałem już o tym, że po 2km, nudzi mi się bieganie, i wracam. No chyba, że biegam w dobrym towarzystwie, tak jak to jest ostatnio, ze swoją partnerką. Wtedy przebiegam po 6-7km. Wracając do sobotniego biegu… Po to, żeby przebiec ponad 10000 m w upalny dzień, musiałem przebyć ponad 30km. Szok. Na miejscu, na 3 godziny przed właściwym biegiem, ludzie biegali… tam i z powro

Pierwszy kontakt ze sportem.

Obraz
Pamiętam ten dzień tak, jak byłoby to wczoraj. No może kilka dni temu. Nadal mam w nozdrzach ten charakterystyczny zapach chłodnej i ciemnej szatni. Pamiętam moment, tą niepewność: w którym miejscu położyć plecak i gdzie postawić buty, i czy aby na pewno trzeba oprócz spodenek nałożyć bluzę i czapkę. Kolega Michał, który mnie tam zabrał, tak się ubierał… to chyba tak trzeba – myślałem. Nie pamiętam, jak to się stało, że zdecydowałem się pójść z nim (Michałem). Pójść właśnie „tam”... Pamiętam tylko, że wtedy byłem bardzo zbuntowany, naładowany i gotowy. Byłem przygotowany a to, żeby się z kimś bić. Michała poznałem na praktykach zawodowych. Prawdopodobnie, w czasie jakiejś tam rozmowy, wypłynęło, że on trenuje. No i jakoś tak ja, Andrzej, zahaczyłem o temat. Spontanicznie zadecydowałem, że spróbuję. No i tak się stało. A w głowie kłębiły się myśli: wreszcie będę się lał i nikt mnie za to nie ukarze. Możliwe, że do teraz bywa, że laicy myślą, iż na salach treningowych boksu, karate, cz

KSW 39 - Moje typy.

W mojej ocenie tak będą wyglądały rezultaty walk po KSW 39. Ariane Lipski - Diana Belbita Wygrana Ariane decyzją sędziów. Popek Monster - Robert Burneika Wygra Popek. Chociaż wolałbym tej walki nie typować :) Marcin Różalski - Fernando Rodrigues Jr. Fernando podda Marcina w drugiej rundzie. Mamed Khalidov - Borys Mańkowski Borys decyzją sędziów. Karol Bedorf - Michał Kita Karol wygra decyzją. (ew. podda Michała w 3 rundzie) Mariusz Pudzianowski - Tyberiusz Kowalczyk Wygrana Mariusza w pierwszej rundzie. Łukasz Jurkowski - Rameau Thierrym Sokoudjou Łukasz przegra decyzją sędziów. Marcin Wrzosek - Kleber Koike Erbst Wrzosek znokautuje Koike, pierwsza lub druga runda. Tomasz Narkun - Marcin Wójcik Narkun wygra przez nokaut. Mateusz Gamrot - Norman Parke Gamer podda Perke w drugiej rundzie.  Damian Janikowski - Julio Gallegos  Janikowski wygra przez nokaut. Stawiam pierwszą rundę.  

Nienawiść do biegania. #2

Obraz
Sport - lekarstwo na zło. Pisałem przecież już o tym. Sam ciągle potrzebuję tego lekarstwa. Kiedyś, na każde niepowodzenie, pakowałem się w kolejny kłopot. Każdą pomyłkę, przeplatałem kolejnym zagmatwaniem. Od kiedy wróciłem do czynnego uprawiania sportu, czuję się inaczej. I tak jest od półtora roku. Jest lepiej. Już tak się nie męczę sam w swoim towarzystwie, jak to bywało kiedyś. Kiedy zostawiają Ciebie ludzie, czy to z twojego powodu, czy - czasami sami się zaplątują... szuka się ukojenia w nałogach, czasem w sporcie. Każdy ma inaczej. Ale bredzę. Powinno być o tym, co tytuł zapowiada. Zacznę więc od nowa. Nienawidzę biegać! I, o! Każdy z nas wie, że od nienawiści do miłości może prowadzić wspólna droga. A może wcale nie ma takiej drogi?. Biegania nie polubię, to wiem. Nie wyobrażam sobie, jak można każdego dnia wychodzić z ciepłego domku i biec samemu w siną dal. Tak mocno samego siebie nie lubię, żeby poświęcać to ciepełko, hehe. Bieganie w towarzystwie, to już jednak coś inne

Sport lekiem na całe zło...! #2

Napisałem kiedyś bloga z takim oto tytułem: Sport lekiem na całe zło...! . Dziś mam więcej do powiedzenia na temat lekarstwa pod nazwą sport. Sport powinien być przepisywany na receptę malkontentom. Owy specyfik otrzymywaliby wredni klienci supermarketów, którzy słownie maltretują pracowników przy kasach. Tym, którzy do butików wchodzą bez słów: "dzień dobry". Tym, którzy na pytanie ekspedientki: "czy mogę doradzić?", fukają: "zawołam". Zawołam… zawołam… Wszyscy (może nie wszyscy) Ci ważni, zazwyczaj są życiowymi nieudacznikami - nie boję się użyć tych słów. Bo jak nazwać odreagowywanie się na innych z powodu prywatnych niepowodzeń, braku pomysłu na siebie, braku egzystencjalnego punktu zaczepienia; odreagowywanie się na pracownikach sklepów? Zapominają niestety Oni, że pracownicy mają za sobą często dziesiątki szkoleń, które edukują ich właśnie pod takie zachowanie w stosunku do klientów. Albo mają jakiegoś kierownika, lub tzw. regionalnego, który monit