Nowy wymiar Polskiego MMA.

Starałem się nie czytać opinii i komentarzy zamieszczanych w Internecie na temat gali. Ba, nawet nie oglądałem jeszcze żadnego wywiadu z zawodnikami biorącymi udział w KSW 39. Dlaczego? A no po to, by nie sugerować się zdaniem innych. Nie jestem fachowcem i nie raz się myliłem w osądzie, nie zawsze miałem rację, czy też coś głupiego palnąłem. Ale mimo to, dzisiaj znów odniosę się do minionych sportowych potyczek, do największego wydarzenia tego typu na świeci. Moje przemyślenia, mam nadzieje, przeczytacie i podzielicie się swoimi w komentarzach.

Zacznę od żalu z powodu swojej nieobecności w Warszawie. Mimo, iż nie lubię buraczych komentarzy tak zwanych Januszów, czy Andrzejów - kibiców (no cóż… też mnie się to nie podoba - hehe), mimo, że nie lubię ogromnych skupisk ludzi, bo jakoś tak się ostatnio wyciszyłem… żal, że nie było mnie na Narodowym 27 maja 2017.

Ciary przechodziły już na sam widok wypełnionych po brzegi trybun. Ile tam mogło być ludu? 58, 59, 60 tysięcy? Naród na Narodowym… Czy federacja już ogłosiła ostateczne statystyki? Każdy z nas, fanów eMeMA bez względu na nastawienia do KSW, doskonale wie, że to u nas powstało kawał historii! Takiej, której nie da się zakłamać, umniejszyć, zafałszować. Sam należę do tych, co nie zawsze pozytywnie się wypowiadali na temat ich poczynań. Sam psioczyłem wielokrotnie. Potrafię się jednak przyznać, że zmieniłem troszkę zdanie. Oczywiście, jest nadal wiele rzeczy, które mnie wkurzają. No cóż, obrali jakąś strategię działania FIRMY, bo to przecież o pieniądze chodzi, a nie tylko o zabawę.

Przechodząc do rzeczy. Przy „drugim otwarciu” i kilku akcjach zawodników, miałem gęsią skórkę na rękach. Chciałbym przybliżyć Wam swoje przemyślenia i nic nie pominąć. No cóż, nie podobało mi się zbyt długie wchodzenie zawodników do oktagonu. Możliwe, że spowodowane było to wielkością stadionu i inaczej się nie dało. Przy pierwszych pojedynkach nie było tego dreszczyku emocji - tak mi się zdaje. Może ze względu na brak magii sztucznego światła. Na szczęście, to zawodnicy dali czadu i emocje rozgrzały salę (ups! stadion). Energii było co nie miara.

Pierwsze otwarcie z wjeżdżającym autem gitarzystą Borysewiczem i entuzjazm tłumu - było super. "Minuta ciszy" dla Wodeckiego - tutaj nie mam zdania.
Jeśli chodzi o transmisję, oglądałem poprzez miejską kablówkę, a odbiór był w stu procentach idealny. Zero zacinania i przestojów. Nie miałem się do czego doczepić. Na fejsie na temat przekazu ludzie wypowiadali się negatywnie. Ciekawe, co organizator transmisji na to?

Dobra, nie ma co się rozwodzić na temat: co mnie się podobało, a co nie. Przejdźmy do tematu gladiatorów owego Koloseum. Po kolei. Bo przecież to Oni stworzyli to widowisko. To ich nazwiska przyciągnęły taką rzeszę kibiców na Narodowy i przed telewizory. Jeśli mamy na myśli gale MMA, nic innego nie przyciąga ludzi tak, jak fighterzy. Taka jest rzeczywistość. Karta walk, o czym już pisałem, najlepsza w historii. Żadne z zestawień nie było pewniakiem. W żadnym z pojedynków nie można było spodziewać się stuprocentowego zwycięzcy. Jeśli ktoś obstawiał pewniaka, to się nie zna 😉.

Zacznijmy od przyjemniaczka Różalskiego. Kto stawiał na jego przegraną, przegrał kupę siana. Kto postawił na niego dużą ilość złotówek stał się posiadaczem sporej kasy. Wręcz, nie mogłem uwierzyć w to, co wiedziałem. Jaką to BOMBĄ zgasił światło Brazylijczykowi, i ten padł niczym kłoda. Uważam, że popularny Różal jest trochę niedocenionym zawodnikiem przez obserwatorów. Zastanawiałem się jak to możliwe, że w tej swojej piwniczce czy garażu może się tak przygotować. I z drugiej strony - jakich miał solidnych, sparingowych partnerów. Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że rozpracował przeciwnika bardzo dobrze. Rezultat widzieliśmy. Mówił też za każdym razem, że odda pas, jeśli go zdobędzie. Pewnie tak zrobi. Jak go poznałem na seminarium w swoim mieście, to dało się wyczuć szczerość i autentyczność. Wielu może myśleć, że jest to tylko medialny gwiazdor. Mylicie się. Porządny z niego gość. 
 


W drugiej kolejności, chciałbym odnieść się do Janikowskiego. Zapaśnik z medalem Olimpijskim na koncie. Widziałem w jego oczach jakby przerażenie, a może skupienie dawało taki wyraz twarzy. Myślę jednak, że ciążyła na nim spora presja kibiców jak i zapewne wewnętrzna. Po rozpoczęciu pojedynku obawiałem się (stawiałem na Damiano), że chyba nie bardzo fajnie może to wyglądać. A tu boom ... i Amerykanin na deskach. Damian Janikowski stał się kolejną gwiazdą KSW. Myślę, że jest jednak nadal wielką niewiadomą. Jak wyglądałaby jego kondycja na dystansie pełnych trzech rund? Chyba nie mam co się o niego martwić. Trzeba poczekać co życie przyniesie. Myślę, że zajdzie daleko na rodzimym podwórku wszechstronnej walki w ręcz.

Mateusz Gamrot przeprowadził niełatwą ale zwycięską walkę w obronię pasa. Powiem Wam, że zupełnie inaczej ogląda się walki zawodników, których poznało się osobiście. Tutaj dochodzi jeszcze fakt, że trenowałem z Mateuszem na jednej sali podczas obozu. Emocje jakie mi towarzyszyły w czasie odbioru jego występu są nie od opisania. Pociły mi się dłonie, skakałem, nie mogąc usiedzieć na kanapie. Pewnie darłbym się ile sił w płucach, gdyby nie spała córka. Trzeba powiedzieć, że Parke odrobił lekcje, i przygotował się do tego pojedynku. Co do ugryzienia... powiem tak: nie wkładałbyś paluchów gdzie nie trzeba, nie zostałbyś sfaulowany :). Tyle! Bardzo się cieszę z kolejnego zwycięstwa Gamera. Życzę mu wielu, wielu sukcesów. Może zmiana kategorii w celu zdobycia drugiego pasa byłaby do rozważenia? Bo chyba ciężko teraz będzie postawić przeciwnika Ankosiakowi. 
 
 
Jedyna, ale za to bardzo ciekawa walka Pań. Walka o pas. Obstawiałem zwycięstwo Lipski i tak też się stało. Walka świetnie rozpoczęła kartę tego wieczoru. Ciekawe, jak wyglądałby pojedynek, gdyby Diana przetrzymała jeszcze sekundy i doszłoby do kolejnej rundy. Ale tego się już nie dowiemy.

Kleber Koike Erbst odebrał pas po trzech ciekawych rundach Marcinowi Wrzoskowi. Szkoda. Wielka szkoda. Zawsze kibicuję w takich walkach Polakom. Czytałem troszkę o Wrzosku i wiem, ile poświęcił, żeby dojść do takiej pozycji. Nie udało się jemu obronić tytułu Mistrza KSW. Myślę, że wróci jeszcze na tron, jak tylko dostanie walkę po raz kolejny o Pas Mistrzowski.

I oto jedyna walka, która toczyła się po zmianie przeciwnika. Co na 11 walk, jest niesamowitym osiągnięciem, że więcej zawodników nie wypadło z karty. Znaczy to, że każdy z zawodników poważnie podszedł do końcówki przygotowań. Szkoda, że nie doszło do rewanżu z Bedorfem. Mimo to, oglądaliśmy ciekawy pojedynek, gdzie Michał Kita został uduszony przez imiennika Andryszaka. Byłem zaskoczony, bo myślałem, że Kita poradzi sobie w pierwszej lub drugiej rundzie. Myliłem się.

Łooooooooooo!!! Co to byłooooo! Jak się domyślacie, będzie mowa o Jurasie. Wielu odbiorców zna go głównie z komentowania gal w TV. Niektórzy znają Jurasa ze stadionu, jeszcze inni, z akcji Krwawy Sport. Mnie, jego kibicowskie życie nie obchodzi. Ja go znam z akcji krwiodawstwa. Zawsze, przy tej okazji, zamienimy kilka zdań. No i jak wspomniałem w ostatnim blogu, pamiętam go z pierwszych gal KSW. Pierwszy mistrz Konfrontacji Sztuk Walki z przytupem wrócił na arenę. Zdania zapewne będą podzielone. Jak dla mnie, było minimalne zwycięstwo Łukasza. Pokazał on przygotowanie sportowe, kalkulację i charakter, którego mu nigdy nie brakowało. Pozostaje czekać na kolejny pojedynek. Kontrakt miał chyba podpisać na dwie walki. Wygrał, to chyba nie odpuści sobie kolejnej adrenaliny, która towarzyszy przy wejściu do klatki.
I to przejście Jurkowskiego do klatki… Sen o Warszawie wyśpiewany przez kibiców, przez cały stadion, przez Polaków, dla Niego. Nie wiem jak on przetrzymał taką presję. Sokoudjou miał wreszcie solidnie spięte kłaki, nie ma wtedy mowy o przypadkowym czy nieprzypadkowym ciągnięciu za nie. Cieszę się ze zwycięstwa Polaka. #JurasMusisz zakończona sukcesem.
 

Tomek Narkun nie dał szans Wójcikowi. W pierwszej rundzie udusił trójkątem. Pas nadal zostaje u Berserkera. Stawiałem na nokaut, a tu w pierwszej rundzie było poddanie. Myślałem że Wójcik do odcięcia nie odklepie, było inaczej. BJJ rodem z Berserkers Team pokazało klasę.

Przed walką Kowalczyk sporo "skakał" do Pudzilli. Miałem tutaj mieszane odczucia. Obstawiałem wygraną Pudzianowskiego, ale byłem lekko rozkojarzony, mając na uwadze poprzednie pojedynki Tyberiana w FEN. Nie miał tam zbyt dużej szansy pokazać na co go stać. Stało się tak, że Mariusz pokazał mu gdzie raki zimują. Znaczy, że przygotował się solidnie i rozpracował Tyberiana solidnie. Konsekwentne okopywanie nogę poniżej kolana było pierwszym przyczynkiem do wygranej. Widać było też, że Kowalczyk nie potrafi walczyć w odwrotnej pozycji i, co chwila, wystawiał obitą nogę do przodu. Wykorzystał to zwycięzca walki. W parterze Mariusz nie dał mu już najmniejszych szans. Z dwóch siłaczy zwyciężył ten, który jest w tym sporcie dłużej.

Walka wieczoru... Co można o niej powiedzieć. Miałem nadzieję, że wygra ją Borys i pomoże odejść Mamedowi na emeryturę. Okazuje się jednak, że dziwny styl walki Czeczena nie pozwolił na zwycięstwo Mańkowskiemu. Na temat wydarzeń po ogłoszeniu werdyktu, nie będę się wypowiadał. Nie lubię Mameda, ale nie chce mi się wdawać w dyskusje. Borysowi życzę walki z godnym przeciwnikiem w obronie pasa i kolejnej obrony.

Z premedytacją tą walkę jak i walkę Popka z Koksem zostawiłem na deser. Możliwe, że niewielu czytelników dotrwa do końca tak długiego tekstu. Ten pojedynek gwiazdorów interesował mnie najmniej. Ale jak każdy oglądający, byłem ciekawy, kto wygra. Przeczucie mnie nie myliło. Z uwagi na to u kogo trenuje Popuś, można było się spodziewać, że jeśli "odblokują" go, to będzie dążył do zwycięstwa. Koksu próbował podskoczyć jako pierwszy do przeciwnika, ale nie bardzo mu wyszło. Swoją drogą: Popek musi mieć naprawdę solidne pierdzielnięcie w łapie, skoro od razu po strzale, Koks przykląkł na kolano. Popek pieprzył o tym, że udusi Koksa jego własnymi bicepsami, i że prawie mu się to udało. Hehe.

Tak oto napisała się historia, ja napisałem najdłuższego swojego bloga, a Wam przesyłam go do przeczytania. Bądźcie zdrowi i troszkę mniej cebulowi 🙂

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

STRZAŁ W DZIESIĄTKĘ #10 Mateusz Siński

Sport lekiem na całe zło...! (wpis zawiera wulgaryzmy)

Poniedziałkowy ból.