II Granda na chwyty
Głęboka noc (głucha noc zgasły wszystkie światła)… Równy szum silnika. Z głośników płynie polski hip - hop, kierowca lubi taką muzę. Wracamy z Warszawy. Jestem po pierwszym występie w GI (kimono) ... Mam teraz chwilę na rozmyślanie o tym, co zostawiłem na zawodach. Granda na chwyty. Druga odsłona, tym razem sparingowy turniej . Coś, czego chyba w Polsce nie ma. Walki pucharowe na dwóch matach. Nagle - Przygaszone światło nad matą. I tylko snuje się smuga z halogenów... Taka była oprawa "gali" finałowej. I tylko muzyki nie było na wejścia (hehe). Fajna, kameralna impreza. Ciekawa i z pomysłem. Granda pokazała, że można świetnie sparować z podium i nagrodami, przełamując jakiekolwiek podziały klubowe. Jako, że w GI trenuję niezwykle rzadko, byłem podekscytowany udziałem w imprezie. Miło było usłyszeć, że przez ostatnie pół roku, jest u mnie znaczący progres. Z moimi przeciwnikami znamy się już jakiś czas. Dziękuję im , że mnie nie oszczędzali. A ja… cóż: jedną walkę przegrałem na punkty, drugą jakby inaczej - przez trójkąt. Wiem, wiem… znowu przegrane, a ja się chwalę medalem. Chwalę się, bo sam start w GI to dla mnie zwycięstwo. Do następnego razu. Autostrada taka dłuuuga, a hip - hop polski taki wulgarny (hehe).
Komentarze
Prześlij komentarz