Walę w tynki.

To już chyba szesnasty raz te… walentynki. Je#@ć walentynki. Miłość ma być przez cały rok. To tyle na dzisiaj o obcym święcie w Polsce. Dzisiaj będzie o innej miłości, o takiej do sportu. Miłość czy nienawiść? Oto jest pytanie. Dlaczego je sobie zadaję. Bo nienawidzę biegać. Jednak zakładam portki i cisnę. Nienawidzę niektórych ćwiczeń na CrossFicie. Robię je, bo... muszę, bo wszyscy robią? cholera wie? Tak jak każdy, nienawidzę przegrywać... przegrywam jednak często. Nienawidzę wydawać pieniędzy na karnet, wydaję… odmawiam sobie innych parę rzeczy.  Mimo to, cisnę dalej. Bo o to chodzi, że kocham sport. Nienawidzę i kocham… na pewno tak jest. Bo jak byłoby inaczej, to co bym tu robił? "Tu"= w sporcie, na tej stronie i na treningach. Nieraz przechodzi się ścieżkę od nienawiści do miłości lub w drugą stronę. Miłość do sportu, która dopadła mnie jak grom z jasnego nieba, trwa. Świat jest dziwnie skonstruowany i zwariowany. Walenty to patron wariatów i kochających. Wolę kochać sport, niż popadać w inne uzależnienia… Pytam więc: kochasz czy nienawidzisz? Jak to jest u Ciebie? Ajć…! Prawie zapomniałem. Oto mój apel: kochajcie swoich bliskich i okazujcie im to każdego dnia. Walentynkujcie przez cały rok.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

STRZAŁ W DZIESIĄTKĘ #10 Mateusz Siński

Sport lekiem na całe zło...! (wpis zawiera wulgaryzmy)

Poniedziałkowy ból.