Trening w GI - Warszawa
"wakacje, znowu są wakacje..."
Jedni odpoczywają plażując, leniuchują bez planów, jeszcze inni szukają przygody, wyjątkowych atrakcji. Ja znalazłem taką atrakcję – sportowe spotkanie w stołecznym mieście. Na warszawskiej macie LFC, z Adamem i Krzyśkiem, spędziłem przemiłe dwie godzin z Brazylijskim Jiu Jitsu. Ci, którzy śledzą mojego Facebooka, wiedzą, że w GI nie trenuję wcale. Był to mój drugi trening w życiu w kimonie. Cenne porady, cenne podpowiedzi, cenne towarzystwo, nowe doświadczenie. Świetni ludzie… Fajnie jest się wyrwać na trening do innego klubu, do innego miasta. Można tu zweryfikować swoje umiejętności. Trening w GI nadal mnie paraliżuje, zeruje wszelkie zdobyte przeze mnie umiejętności. Jednocześnie mobilizuje, pobudza do działania, napełnia żagle dobrym wiatrem. Jeszcze raz, dzięki.
No, i jeszcze taka mała dygresja: trenujący obok, Janek Błachowicz zaprosił nas do wspólnej fotografii. Fajnie jest :)
Jedni odpoczywają plażując, leniuchują bez planów, jeszcze inni szukają przygody, wyjątkowych atrakcji. Ja znalazłem taką atrakcję – sportowe spotkanie w stołecznym mieście. Na warszawskiej macie LFC, z Adamem i Krzyśkiem, spędziłem przemiłe dwie godzin z Brazylijskim Jiu Jitsu. Ci, którzy śledzą mojego Facebooka, wiedzą, że w GI nie trenuję wcale. Był to mój drugi trening w życiu w kimonie. Cenne porady, cenne podpowiedzi, cenne towarzystwo, nowe doświadczenie. Świetni ludzie… Fajnie jest się wyrwać na trening do innego klubu, do innego miasta. Można tu zweryfikować swoje umiejętności. Trening w GI nadal mnie paraliżuje, zeruje wszelkie zdobyte przeze mnie umiejętności. Jednocześnie mobilizuje, pobudza do działania, napełnia żagle dobrym wiatrem. Jeszcze raz, dzięki.
No, i jeszcze taka mała dygresja: trenujący obok, Janek Błachowicz zaprosił nas do wspólnej fotografii. Fajnie jest :)
Komentarze
Prześlij komentarz