Nienawiść do sportu.

Kiedy wracałem do sportu, wybierając MMA/BJJ, mówiono mi: pokochasz ten sport. Czytam na wielu profilach, blogach, forach, jak ich autorzy „kochają”(to, tamto i jeszcze coś)". Gdy szedłem niedawno na CrossFit, znowu usłyszałem "pokochasz ten sport". Zastanawiam się nad tym od kilku dni... ja szczerze NIENAWIDZĘ. Powaga, moi drodzy, nienawidzę. Tak go nienawidzę, że chcę go "pokonać". Dać mu "po ryju". Nagrzać tak, jak najgorszemu, znienawidzonemu wrogowi. Tak na sto procent. Też tak nieraz macie... kogoś nie lubicie, nienawidzicie i rywalizujecie z nim. Nawet jeśli rywalizacja jest nieświadoma, to jest. Jestem obecnie w takim miejscu, że rywalizuję sam ze sobą. Bo przecież trudno jest wskoczyć na wyższy level. Rywalizuję ze sportem jak z wrogiem. Chce być lepszy od wroga - wygrać. Nowe umiejętności po trzydziestce są nie łatwe do zapamiętania, wyuczenia, utrzymania. Stąd moje przemyślenia. Jest też tak "kto się lubi ten się czubi" więc może serio pokocham. Sam nie wiem.


Sport ma to do siebie, że można go uprawiać dla samego siebie, dla osiągnięć, zawodowo. Ja zacząłem dla siebie a już chce więcej. Kiedy pojechałem na zawody na początku roku mówiłem "jadę dla zabawy". Teraz mam głód zwycięstwa. Trenuję po to by wreszcie wygrać swoją pierwszą walkę w BJJ. Takie zawody na horyzoncie. Myślę więc czy próbować się zakochać i trenować z miłością. Czy jeszcze bardziej znienawidzić i ze złością próbować pokonać i zawładnąć nowe umiejętności. ...ehh, te rozterki.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

STRZAŁ W DZIESIĄTKĘ #10 Mateusz Siński

Sport lekiem na całe zło...! (wpis zawiera wulgaryzmy)

Poniedziałkowy ból.