Zapraszam do obejrzenia #3 odcinka programu STRZAŁ W DZIESIĄTKĘ. Moim
gościem podczas 24h Maratonu BJJ, który odbył się w miniony weekend w
Gdańsku był Adam Górny.
Mateusz Siński - zawodnik MMA, uczestnik drugiej edycji MMAstar, weganin, posiadacz purpurowego pasa BJJ to kolejny mój rozmówca. To już 10 – ty Strzał w Dziesiątkę i drugi wywiad, w którym gość odpowiedział na moje pytania w formie pisemnej. Zapraszam do lektury. Mały jubileusz ogromnie cieszy, nawiguje na przyszłość. Mam już zaplanowane kolejne odcinki Strzału w Dziesiątkę. Forma prezentacji interesujących sportowych postaci będzie taka sama. Już czas na kolejną 10 - tkę. 1. Zacznijmy od pytania podstawowego: jak i kiedy zaczęła się Twoja przygoda ze sportami walki? Moja przygoda ze sztukami walki zaczęła się, jak poszedłem do liceum. Właściwie to w wakacje przed liceum. Skończyłem wtedy trenować pływanie i razem z moim przyjacielem poszliśmy na pierwszy trening BJJ do Radka Turka. Wtedy był to jeszcze Alliance Team, a treningi odbywały się w sali zapaśniczej na Gwardii - to był niepowtarzalny klimat. Mieliśmy po 16 lat i szybko odnaleźliśmy się w nowym sporcie. Bartek do
Któż nie doznał w życiu jakiegoś niepowodzenia, smutku, bólu straty. Niektórzy swoje żale wylewają w inny sposób i psioczą na los na swój prywatny użytek. Jedni idą w stronę używek, alkoholu, zakupów i jakieś jeszcze inne świństwa. Inni znęcają się na najbliższych, na rodzinie czy zwierzętach (kurwy). Są i tacy, którzy swoje żałosne życie odreagowują, znęcając się na podwładnych czy pracownikach psychicznie ( też kurwy). Kto jest gorszą kurwą trudno określić. Jedno można powiedzieć jasno i wyraźnie, zazwyczaj tacy ludzie nie uprawiają żadnego sportu. Bynajmniej z moich spostrzeżeń tak wynika. Znam kilka gnid… Wczoraj pomagałem sąsiadom ze skutkami zalana mieszkań po pęknięciu rury wodociągowej. I… jak niewielu ludzi pomagało, tych, którym los sprzyjał - również łapałem się za głowę. Biegając na bosaka - w japonkach, w zimnej wodzie po kostki, ratując ludzki dobytek - często całego życia… słysząc „troskę” szacownych pań tylko o własne wiaderko („panie, to moje wiadro – żeby nie
Po nie najlepszym występie na Bushido Cup, chwilkę "chodziłem" podłamany... Minęła leniwa niedziela wypełniona relaksem w domowym zaciszu. Czasu spędzonego z dziewczynami było co nie miara... Mimo bólu w karku i przedramieniu, rano uderzyłem na trening CrossFit, po południu do Grapplera na sparingi. Należy przecież realizować plan rozpisany do końca roku. Często tak mamy, że po porażce trzeba się podnieść. Ja mam tak, że staram się podnieść ze zdwojoną mocą. Czy to porażka w życiu, czy w sporcie… czy z mojej winy czy za sprawą innych - staję i walczę z samy sobą. Bo ta walka z samym sobą jest tą, którą chcę wygrać w pierwszej kolejności. Jak można wyczytać z wyrazu mojej twarzy na zamieszczonym niżej zdjęciu, nie czułem się z byt dobrze. Przegrałem. Łza się kręciła w oku, kiedy widziałem kolegów z klubu zdobywających medale. Smak porażki był słony. Ale, ale… na horyzoncie kolejny, ostatni start w tym roku. Nie ma co się mazać. Trzeba brać się do ciężkiej pracy... foto: Pa
Komentarze
Prześlij komentarz