Bieg Trzech Plaż
Cóż to był za dzień! od rana pochmurny i straszył deszczem. Przez chwilę pokropiło nawet...
Na imprezie byliśmy pierwszy raz, chociaż to szósta edycja Biegu Trzech Plaż. Biegaczem nie jestem, to też nie nakręcały mnie wcześniej takie eventy. Jak wiecie, był to dopiero mój drugi bieg „oficjalny”, w którym wziąłem udział. Drugi, w którym pobiegłem wraz z córką. Oczywiście, moja sześciolatka biegła w dziecięcym... Jak zwykle jest to u mnie, bez większego przygotowania biegowego, choć trochę ostatnio pobiegałem. Korzystając z aplikacji mierzącej treningi, po raz pierwszy zaplanowałem sobie, jaki czas chcę osiągnąć. To miały być 32 minuty. Aplikacja pokazała mi 00:33:23. Na przygotowanej przez organizatorów, fajnej trasie prowadzącej leśnymi duktami rudnickiego lasku, mój osobisty organizm mnie zaskoczył. Dopadła mnie „kolka”. Pierwszy raz w życiu dopadła mnie taka mocna, że kląłem na głos. Złapała, to i trzymała mnie jeszcze przed 2km. Moją niemoc zauważył kolega, o którym wspominałem w blogu o biegu papiernika. KOLEGA - pisane wielkimi literami; wrócił bowiem z punktu z wodą, by podać mi kubek. Cofnął się… stracił kawałek czasu… Pobiegł dalej. Taki piękny gest, za który dziękuję Dawidzie!
Po krótkim relaksie na trasie, pobiegłem swoim tempem. Bieg minął bardzo szybko. Przez ostatnie półtora kilometra mogłem nadrobić straty. Do mety zmierzałem cały szczęśliwy i z impetem. Nie miałem jednak świadomości, że piaski plaży tak potrafią wyhamować. (Dokładnie w tej chwili pisząc bloga otrzymałem informację o moim miejscu na liście biegaczy. I tak: czas - 00:32:41,miejsce 196 na 750 biegnących i 74miejsce w kategorii wiekowej 30-39 wiosen). No! całkiem przyzwoicie jak na biegacza, kompletnego amatora, co i nie lubi biegać i nie lubi dużych skupisk ludzi.
Awersja do biegania łagodnieje. Jest coraz ciekawiej. Zapiszę się chyba na kilka kolejnych biegów. Jest to dla mnie pewnego rodzaju treningi. Bo i urlop się skończył, i do systematycznych treningów na macie, i na CrossFit czas wrócić. Przecież sezon blisko.
Co do organizacji imprezy. Uczestniczyłem drugi raz w większym biegu. Nie wiem jak wyglądają inne, to i oceniać nie mogę. Według mnie, wszystko było ok. Pakiety startowe fajne. Medale projektu Magdy Jodko – fajne. Wkomponowane w wakacyjny klimat i miejsce oraz temat plażowego biegu. Jedyne co mi się nie podobało i zapewne niektórym z uczestników biegu, to: pewna pani. Drodzy organizatorzy, jeżeli bierzecie do pomocy/pracy osoby, to proszę, powiedzcie im iż to one są dla ludzi a nie ludzie dla nich. Chodzi konkretnie o blond - "damę", która była taka aktywna przy wydawaniu kiełbasek uczestnikom biegu. Pani była niemiła. Najpierw się słucha a nie „drze mordę”. Nie tylko ja byłem zdegustowany takim traktowaniem ludzi. Kultura oczekujących w kolejce po przydział i wzajemna życzliwość biegaczy w czasie trwania całej imprezy budowała piękną atmosferę całego wydarzenia. A tu taka niedorzeczność. Nie dobrze się stało z tego powodu. Pozostał mały niesmak. I o!
I jeszcze jedna informacja. Ten bieg dedykowałem mojej córce. Moja 6 -latka dzisiaj ukończyła drugi bieg. Aga, teraz Twoja kolej! :) Dziękuję raz jeszcze Dawidowi. Wielka piona dla Sławka i Tamary Kamrowskich. Dziękuję Wam za uśmiechy! To by było na tyle drodzy czytelnicy, biegacze. Do następnego razu! Bądźcie zdrowi.
Foto: Piotr Bilski |
Na imprezie byliśmy pierwszy raz, chociaż to szósta edycja Biegu Trzech Plaż. Biegaczem nie jestem, to też nie nakręcały mnie wcześniej takie eventy. Jak wiecie, był to dopiero mój drugi bieg „oficjalny”, w którym wziąłem udział. Drugi, w którym pobiegłem wraz z córką. Oczywiście, moja sześciolatka biegła w dziecięcym... Jak zwykle jest to u mnie, bez większego przygotowania biegowego, choć trochę ostatnio pobiegałem. Korzystając z aplikacji mierzącej treningi, po raz pierwszy zaplanowałem sobie, jaki czas chcę osiągnąć. To miały być 32 minuty. Aplikacja pokazała mi 00:33:23. Na przygotowanej przez organizatorów, fajnej trasie prowadzącej leśnymi duktami rudnickiego lasku, mój osobisty organizm mnie zaskoczył. Dopadła mnie „kolka”. Pierwszy raz w życiu dopadła mnie taka mocna, że kląłem na głos. Złapała, to i trzymała mnie jeszcze przed 2km. Moją niemoc zauważył kolega, o którym wspominałem w blogu o biegu papiernika. KOLEGA - pisane wielkimi literami; wrócił bowiem z punktu z wodą, by podać mi kubek. Cofnął się… stracił kawałek czasu… Pobiegł dalej. Taki piękny gest, za który dziękuję Dawidzie!
Po krótkim relaksie na trasie, pobiegłem swoim tempem. Bieg minął bardzo szybko. Przez ostatnie półtora kilometra mogłem nadrobić straty. Do mety zmierzałem cały szczęśliwy i z impetem. Nie miałem jednak świadomości, że piaski plaży tak potrafią wyhamować. (Dokładnie w tej chwili pisząc bloga otrzymałem informację o moim miejscu na liście biegaczy. I tak: czas - 00:32:41,miejsce 196 na 750 biegnących i 74miejsce w kategorii wiekowej 30-39 wiosen). No! całkiem przyzwoicie jak na biegacza, kompletnego amatora, co i nie lubi biegać i nie lubi dużych skupisk ludzi.
Awersja do biegania łagodnieje. Jest coraz ciekawiej. Zapiszę się chyba na kilka kolejnych biegów. Jest to dla mnie pewnego rodzaju treningi. Bo i urlop się skończył, i do systematycznych treningów na macie, i na CrossFit czas wrócić. Przecież sezon blisko.
Co do organizacji imprezy. Uczestniczyłem drugi raz w większym biegu. Nie wiem jak wyglądają inne, to i oceniać nie mogę. Według mnie, wszystko było ok. Pakiety startowe fajne. Medale projektu Magdy Jodko – fajne. Wkomponowane w wakacyjny klimat i miejsce oraz temat plażowego biegu. Jedyne co mi się nie podobało i zapewne niektórym z uczestników biegu, to: pewna pani. Drodzy organizatorzy, jeżeli bierzecie do pomocy/pracy osoby, to proszę, powiedzcie im iż to one są dla ludzi a nie ludzie dla nich. Chodzi konkretnie o blond - "damę", która była taka aktywna przy wydawaniu kiełbasek uczestnikom biegu. Pani była niemiła. Najpierw się słucha a nie „drze mordę”. Nie tylko ja byłem zdegustowany takim traktowaniem ludzi. Kultura oczekujących w kolejce po przydział i wzajemna życzliwość biegaczy w czasie trwania całej imprezy budowała piękną atmosferę całego wydarzenia. A tu taka niedorzeczność. Nie dobrze się stało z tego powodu. Pozostał mały niesmak. I o!
I jeszcze jedna informacja. Ten bieg dedykowałem mojej córce. Moja 6 -latka dzisiaj ukończyła drugi bieg. Aga, teraz Twoja kolej! :) Dziękuję raz jeszcze Dawidowi. Wielka piona dla Sławka i Tamary Kamrowskich. Dziękuję Wam za uśmiechy! To by było na tyle drodzy czytelnicy, biegacze. Do następnego razu! Bądźcie zdrowi.
Komentarze
Prześlij komentarz